Indonezja Mt Bromo 7 wrzesien 2007 piatek















Poznym wieczorem opoznionym lotem z Bali dotarlismy na glowna wyspe Indonezji Jawe do drugiego co do wielkosci miasta w Indonezji Surabaji. Z powodu braku miejsc w hotelu musielismy nocowac w obskurnej norce z lazienka w stylu indo(nezyjskim),fuj, ale za to z telewizorem. Januszowi bardzo sie spodobalo otocznie tego niewielkiego “pensjonatu” i wyruszyl w poszukiwaniu pozywienia po drodze zawierajac znajomosci z miejscowymi ryksiarzami. Nie mialem odwagi zamowic jedzenia (Nashi Goreng smazony ryz ) w przydroznej budce na kolkach, ktorych bylo tutaj chyba z pol tuznia. Moje wahanie nie bylo spowodowane bariera jezykowa zawsze mozna pokazac palcem co sie chce ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywaly na to, ze po takiej kolacji wyladowal bym w szpitalu z ostrym zatruciem pokarmowym.... a moze nie kto wie? Okazjue sie, ze w Azji trzeba sie wyluzowac i spojrzec na wszyskto z innej perspektywy. Albo zaczniemy uzywac ich toalet , jesc to co wszyscy i miec z tego radoche albo szkoda naszego czasu i pieniedzy na pobyt w tej czesci swiata.
Kolejnego ranka wyruszylismy pociagiem do Probolinggo, aby dalej przedostac sie na 2000m pod wulkan Mt Bromo. W pociagu jechalismy klasa business, siedzenia polosowalismy bez okna wiec nic nie widzielismy. Podczas podrozy przez caly czas serwowane byly tradycyjne potrawy w tym Nasi Goreng czyli zapiekany ryz oraz cala masa miejscowych napoji i deserow. Dostalismy rowniez poduszki pod tylki od Pana stewarda, za ktore ku naszemu zdziwieniu musielismy zaplacic pod koniec podrozy po 200 rupi (szkoda przeliczac). Gdy dotarlismy na miejsce po, krotkiej rozmowie z francuskim turystom, ktory poradzil nam jak sie dostac do naszego hostelu zaczelo sie targowanie o cene transportu. Udalo nam sie podzielic koszta z para Belgow, ktorzy przyjechali tym samym pociagiem, bardzo fajni ludzie spedzilismy w ich towarzystwie kolejne dwa dni . Jeden z kierowcow malych autobusow krzyczal do nas ze ten, ktory nas bedzie wiozl to mafia i jak sie pozniej okazalo nie mylil sie za wiele poniewaz tutejsi ”biznesmeni” (wlasciciele rozpadajach sie pojazdow) dzialaja w pewnego rodzaju zorganizowanej grupie, ktora wylapuje na dworcu kolejowym turystow takich jak my oferujac swoje uslgi przewozowe tym samym odbierajac zarobek innym. Pod koniec dnia udalo nam sie dotrzec do malej wioski u podnoza wulkanu.
O godzinie 3 w nocy zabrano nas z hotelu terenowymi samochodami pod wulkan gdzie moglismy podziwiac wschod slonca, a takze Mt Bromo jeden z 6 najbardziej aktywnych wulkanow na swiecie wypuszczajacy regularne kleby dymu. Ostatni odcinek trzeba bylo przebyc pieszo i okazalo sie, ze wszystkim dala sie we znaki choroba wysykosciowa. Oczywiscie na poczatku nikt sie nie przyznawal. Ja sobie tylko myslalm, co mam zrobic coraz gorzej mi sie oddycha i jak powiem Januszowi to on zrezygnuje z calej wyprawy dla mnie. Nagle Janusz sie zatrzymal ciezko oddychajac i wtedy Belg rowniez przestal isc i zapytal - czy to tylko ja tak mam, czy wszyscy?. No i wtedy okazalo sie, ze to juz taka wyskokosc, ze o tej porze dnia bez sniadane moze byc ciezko. No ale po krotkim odpoczynku udalo nam sie, dotarlismu do platformy widokowej, z ktorej rozposcieral sie widok wulkanu tonacego w chmurach. Powitalismy na gorze wschod slonca, a pozniej zjechalimy w dol, aby przebyc droge do kraterow. Udalo nam sie nawet podejsc do krawedzi jednego z nich. Jest to piekny widok, zobaczcie sami na zdjeciach.

Komentarze

Popularne posty