Laos-Bangkok-Kuweit-Frankfurt

Z Laosu wyjechalismy o godzinie 17-tej, maly busik dowiozl nas na granice z Tajlandia, ktora znajduja sie tylko 20km od Vientiane. Tam po odprawie przesiedlismy sie na duzy autobus dla turystow, ktorym okolo 6 rano dojechalismy do naszej ulubionej ulicy Khao San w Bangkoku. Jak zwykle chwile zajelo nam znalezienie hotelu choc tutaj mamy juz wiekszosc z nich sprawdzona. Przespalismy sie kilka godzin i postanowilismy sprawdzic wolne loty do Europy.

Przezornie kilka tygodni wczesniej zarezerwowalismy lot do Frankfurtu na 28 listopada, ale w tej chwili bylismy gotowi jechac natychmiast. Nie mielismy juz ochoty siedziec kolejnego tygodnia w Bangkoku. Uzgodnilismy w biurze turystycznym, ze beda sprawdzac dla nas wolne miejsca co godzine, ale wszystko bylo zajete. Powiedziano nam, ze mozemy pojechac na lotnisko i wpisac sie na liste oczekujacych my jednak po rozwazeniu za i przeciw postanowilismy doplacic i poleciec liniami kuweickimi klasa business.

Zostal nam caly dzien na zalatwianiu ostatnich spraw, przepakowalismy bagaze, wywalilismy niepotrzebne graty, czesc z nich udalo nam sie sprzedac za kilkanascie batow, ktore z powodzeniem starczyly na obiad. Janusz odebral swoje dwa nowe garnitury od krawca, uszyte specjalnie dla niego jeszcze przed wyjazdem do Kambodzy.

Ostatni spacer po Khao San Road, ostatni ryz z curry i pad tai moja ulubiona potrawa z makaronami, ostatni zamowiony nalesnik. Bangkok stal sie dla nas naszym azjatyckim domem, tak jak wiekszosc turystow podrozujacych po Azji spedzilismy tutaj kilkanascie dni wyjezdzajac i wracajac kilka razy.

Poznym wieczorem zlapalismy taksowke i pojechalismy na lotnisko, lot o 3 rano prosto do Kuweitu trawal 7 godzin. Z lotu ptaka miasto wyglada niesamowicie, olbrzymi placek wylaniajacy sie z pustyni, a na nim domy w kolorze piasku. W Kuwejcie mielismy postoj 3 godziny, ktore spedzilismy na kupowaniu perfum. Linie kuweickie okazaly sie jednymi z najgorszych jakimi podrozowalismy. Nie podawano alkoholi bo to muzulmanie, a Janusz strul sie jedzeniem, ktore bylo okropne. Klasa business byla wygodniejsza niz normalna ekonomiczna jednakze bylismy rozczarowani obsluga.

We Frankfurcie ladowalismy o 13tej i ku naszemu zaskoczeniu czekal na nas przyjaciel Janusza Kompot, zapobiegawczo sprwadzil email poprzedniego dnia wieczorem i dowiedzial, ze zmienilismy nasze plany I bedziemy we Frankfurcie kilka dni wczesniej. Pojechalismy do niego na male co nieco i po kilku piwach i malej przekasce w miejscowym kebabie wsiedlismy do autobusu jadacego do Katowic.

Komentarze

Popularne posty