Indonezja - Ubud 5 wrzesien 2007 sroda













Ubud jest uroczym miasteczkiem o zupelnie innym klimacie niz Kuta i Legian gdzie spedzilismy pierwsze dni na Bali. Dwie glowne ulice zbiegaja z jednej strony u stop Palacu Sultana a z drugiej koncza sie Parkiem gdzie znajduje sie miejsce kultu ze swietymi malpami. Restauracje sa bardziej luksusowe i co za tym idzie o wiele drozsze niz w Kucie. Miasteczko zyje swoim powolnym rytmem co sprawia, ze po kilku dniach w Kucie tutaj naprawde odpoczywamy i edukujemy sie kulturowo ogladajac oryginalne tance tutejszej ludnosci prezentowane na zywo. Ubud jest centrum kulturalnym Bali, tutaj dziennie jest po kilka przedstawien i kazde jest inne i ciekawsze od poprzedniego.
Nam udalo sie zobaczyc dwa tance Legon Dance wystawiany w Palacu oraz Kecak Fire Dance, ktory obejrzelismy w swiatyni. Obydwa wystawiane przez zawodowe grupy tancerzy ubranych w bogato zdobione tradycyjne kostiumy. Kecak taniec ognia byl bardzo ciekawy z uwagi na to, ze calosc odbywala sie w ciemnej sali jednej ze swiatyn, a zamiast muzyki spiewala grupa zlozona ze 100 mezczyna ubranych w kraciaste spodnice. W jednej z czesci moglismy zobaczyc dwie mlode dziewczyny wprowadzone w trans i tanczace synchronicznie z zamknietymi oczami oraz rowniez wprowadzonego w trans tancerza, ktory zakonczyl calosc tancem na plonacych weglach. Legian natomiast grany jest przy jednotonnej muzyce charakterystycznej dla Bali, przy pelnym blasku reflektorow dzieki, ktorym mozna podziwiac do perfekcji przygotowane kostiumy oraz wspaniala mimike twarzy, a w szczegolnosci oczu i gestykulacje rak tancerek.
Tutejsza ludnosc zyje z turystyki, na kazdym kroku oferuje sie turystom wszelakiego rodzaju uslugi. Najczestszym pytaniem, ktore tutaj uslyszymy jest... transport? Jak zwykle gdy przechadzamy sie poboczem slyszymy to pytanie ze wszysktich mozliwych stron a do tego jak jestesmy poza zasiegiem glosu np. na drugiej stronie jezdni widzimy charakterystyczny ruch obiema rekoma nasladujacy kierowanie samochodem. Taksowkarze z Ubud sa bardziej wyrafinowani niz ci w Kucie, zamiast pytac pokazuja na kartke zalaminowanego paieru z pytaniem: Do you need transport? Ale to nie wszystko gdy nie odpowiadamy lub tylko kiwamy glowa, ze nie- nastepuje zgrabne przewrocenie karteczki na druga strone gdzie widnieje napis: Meaby for tommorow? No i jak takiemu odmowic? Bardzo sprytne podejscie marketingowe.
My jednak zdecydowalismy sie na swoj wyprobowany sposob a mnianowicie podrozowanie skuterem. Wynajecie takiego pojazdu od tutejszych ludzi interesu to fraszka i do tego mozna sie targowac, nam udalo sie zbic cene z 60 do 35 tys. rupi co daje okolo 5 AUD! To sie nazywa interes! Wyzwaniem dla mnie bylo prowadzenie tego pojazdu w ruchu ulicznym przypomnijmy, ze Indonezyjczycy maja w pogardzie jakiekolwiek przepisy ruchu drogowego, ze nie wspomne skorumpowanej Policji, ktora i tak znajdzie sposob aby wyludzic lapowke... hmmm jak za dawnych dobrych czasow w Polsce, ciekawe czy nadal tak jest. Jako ciekawostke dodam, ze praca w Policji jest uwazana za lukratywna posade, po pierwsze jest to praca w resorcie panstwa a wiec emerytura na stare lata zapewniona a po drugie moze malo platna ale dorabianie na boku (lapowki) ma swoje zalety. Aby sie dostac do Policji nalezy miec duuuze plecy i 50 milionow rupi (okolo AUD5000) w zwiazku z czym czesto cale rodziny zapozyczaja sie w baknu aby pomoc synowi.
Uliczni sprzedawcy szczegolnie ci w miejscach odwiedzanych przez turystow sa bardzo nachalni a czasem nawet niegrzeczni. Ja do tej pory nie moge sie przyzwyczaic jak ktos obcy ciagnie mnie za rekaw lub dotyka gdzie badz zeby zwrocic na siebie uwage. No ale to sa uroki Azji jako turysci o bialym kolorze skory jestesmy uwazani za bogaczy. Byc moze tak jest jak porownamy ich zarobki do naszych no ale na to juz nie mamy wplywu. Jedynym wyjsciem jest tolerowanie tego typu zachowania albo pakowac manatki i do domu. Jak na razie staram sie do tego przywyknac, pomaga troche jak udajemy, ze nie mowimy po angielsku i odzywamy sie do nich po polsku, po krotkim czasie daja spokoj.
Caly dzien spedzilismy na skuterze odwiedzajac pola ryzowe, swiatynie z jaskinia slonia i pobuszowalismy po uliczkach. W przydroznych straganach mozna kupic doslownie wszystko od kiczowatej sztuki afrykanskiej poprzez indianskie pioropusze az do bambusowych didgerigoo udajace te orginalne. Zatrzymalismy sie w przydroznej kawiarence w stylu japonskim z przepieknym widokiem na pola ryzowe, ktore tworza postac tarasow. Formuje sie pole na roznych poziomach wzgorza tak, ze calosc robi przepiekne wrazenie olbrzymich schodow czy wlasnie tarasow ryzowych. Siedzac w odzielnym boksie na ogromnych poduchach, popijalismy mrozona herbate z cynamonem przy dzwiekach indonezyjskiej muzyki.

Komentarze

Popularne posty