Singapur 28 sierpień 2007 wtorek




Z dwu-godzinnym opoznieniem (awaria systemu komputerowego na lotnisku) i po odebraniu podaktku zaplaconego przy kupnie naszego nowego obiektywu Nikona liniami lotniczymi o nazwie Tiger Air przylecielismy do Singapuru. Na miejscu powitao nas zachmurzone niebo i temperatura jak w piekarniuku do tego wysoka wilgotnosc powietrza spowodowala ze bylo na prawde lepko, goraco i duszno.
Taksowka dostalismy sie do hotelu w ktorym darmowy internet bezprzewodowy jest normalnoscia i po szybkiej kapieli wyruszylismy na miasto. Singapur jest cudowny, zakochalismy sie w tym miescie od pierwszego wejrzenia. Dynamiczne, pulsujace i kolorowe panstwo-miasto jest czyms czego jeszcze nie widzielismy. Kasia blyskawicznie opanowala cala topografie centrum wiec nie mielismy wiekszych problemow z poruszaniem sie. Tutejsze metro jest chyba najwygodniejszym i najlatwiejszym srodkiem transportu aczkolwiek zdarzylo sie nam zabladzic chyba dwa razy. Szczegolnie podobaly nam sie tereny dzielnicy zwanej Male Indie, to miejsce ze wspaniala architektura i cala masa knajpek jest zamieszkane w wiekszosci przez spolecznosc hinduska. Mnie slinka ciekla przechodzac kolo kazdej malej restauracyjki, ale mialam duze obiekcje co do konsumpcji w miejscach bez toalety. Obiad zjedlismy wiec na chinskim miescie ( ta kuchina jak na razie jest nam blizsza) w poblizu centrum handlowego. Juz pierwszego dnia pobytu w Azji zlamalismy zelazna zasade zywienia sie to znaczy wystrzegac sie wody kranowej, krojonych warzyw i owocow, swiezej slaty etc. Wszystkie te rzeczy mialy nas ustrzec przed ztruciem pokarmowym. I zgadnijcie co ja kupilem sobie sok z trzciny cukrowej z cala masa lodu, a tego samego ranka zeby umylismy w kranowce. Chyba musimy sie wyluzowac i przestac myslec o tych wszystkich strasznych zatruciach w przeciwnym razie pobyt w Azji bedzie udreka a nie przyjemnoscia. Ciekawe jak bedzie z komarami?
Naszczescie moj zoladek zniosl wszytkie posilki w Singapurze bardzo dobrze o Janusza nie musialam sie martwic on nie ma takich problemow, farciarz. Wieczorem poszlismy jeszcze na kolacje w dzielnicy Male Indie i tutaj dalismy sie naciagnac hindusowi, ktory prawie wyrwalby sobie wszystkie wlosy z glowy bo niechcielismy usiasc przy stoliku:
-prosze usiasc, prosze usiasc, wolal juz wychodzac z nerwow,
-ale my tylko chcielismy zobaczyc co macie w jadlospisie,
-prosze usiasc, prosze usiasc wolal znowu hindus, mielismy wrazenie, ze zaraz powie, a siadaj ze do jasnej holery i usadzi nas na sile. W koncu dla swietego spokoju dalismy sie namowic i to okazalo sie bledem bo zaplacilismy drozej niz planowalismy..

Komentarze

Popularne posty