Wietnam - Hanoi 7 listopad sroda





Po 2 deszczowych i zimnych dniach spedzonych w Hue, gdzie przez zla pogode nie bylo co robic, przyjechalismy do stolicy Wietnamu Hanoi. Autobus zatrzymal sie 6 km za miastem i jak zwykle okazalo sie, ze zostalismy wystawieni do wiatru. Jakis mlody chlopak powiedzial nam, ze autobus jest za duzy na to, aby wjechac do starej czesci miasta i dlatego musimy sie przesiasc na mniejszy. No i juz jak wysiedlismy to okazalo sie, ze zadnego mniejszego nie bedzie i ze ten sam chlopak podwiezie nas taksowka do hotelu w ktorym pracuje. Kiedy mu powiedzialam, ze nigdzie z nim nie jedziemy obrzucil nas wyzwiskami. Juz sie do tego przyzwyczailismy, ze zazwyczaj tak sie dzieje, najpierw obiecuja nam, ze nas podwioza na dworzec autobusowy, albo na glowna ulice gdzie jest pelno hoteli, a potem sie konczy na tym, ze ladujemy w hotelu, z ktorym kierowca ma uklad.

Stare miasto to glowna atrakcja Hanoi, cala masa uliczek, sekretnych przejsc i korytarzy. Kazda z ulic specjalizuje sie w innych uslugach. Mamy wiec ulice gdzie sprzedaja same kosmetyki, albo ulice gdzie mozna zamowic nowe okna, takie gdzie sprzedaja tanie piwo (12 centow za szklanke, przynajmniej tutaj placimy taka sama cene jak lokalni) i takie gdzie sa zaklady fryzjerskie. Ulice pelne lampionow i takie obwieszone czerownymi szarfami z czasow komunistycznych. Sa tez ulice gdzie sprzedaje sie tylko papierosy i takie gdzie mozna kupic tylko wodke.

Hanoi okazalo sie niebywale halasliwym miastem, tysiace motocykli przejezdzajacych ulicami bez ladu i skladu przez caly czas trabiacych. Nie dalismy rady tam dlugo wytrzymac kupilismy bilety na nocny pociag do Sa Pa i w droge. Acha zanim opuscilismy hotel pani w recepcji probowala wyludzic od nas pieniadze za puszeke coca coli z lodowki w naszym pokoju, ktora jakoby wypilismy ale tym razem im sie nie udalo, nic nie wypilismy i nie bylo mowy o placeniu. Wciaz mam to uczucie, ze na kazdym kroku nas oszukuja! W restauracji do posilku podano nam mokre jednorazowe (albo nie) reczniki, super mozna sobie rece wytrzec przed jedzeniem albo usta po jedzeniu.... nie tak szybko dodatkowa oplata za ta przyjemnosc pojawila sie na naszym rachunku bez jakich kolwiek uprzedzen, podobno tutaj takie panuja obyczaje. Dla mnie to pospolity rozboj i wyludzanie pieniedzy no ale coz za nieswiadomosc trzeba placic.

Komentarze

Popularne posty